wtorek, 8 września 2015

Rozdział I

            Przemierzając zniszczone ulice "gorszej" dzielnicy Livii, myślałam tylko o tym, aby wreszcie znaleźć się w tej brudnej, aczkolwiek na swój sposób przytulnej, starej, opuszczonej fabryce, w podziemiach której sytuowała się tymczasowa, główna baza Release.


            Wchodząc za róg na skrzyżowaniu ulic South Degen i Taint Avenue zobaczyłam dwóch Gardów ciągnących za sobą związanego, wyrywającego się Ratssa. Za nimi kroczył, z wielce dobitnym wyrazem obrzydzenia na swoim krzywym ryju, Taxer ubrany w iście pasujący do tej roboty ciemnogranatowy garnitur, czarne, lakierowane buty i, o zgrozo, czarny krawat z jaskrawoczerwonymi płomieniami na dole. Co go podkusiło by założyć to ohydztwo?
            Jasna cholera, patrol...  pomyślałam i wolno, aby nie wzbudzić podejrzeń, odwróciłam się w stronę, z której przyszłam. Zaczęłam iść normalnym tempem, gdy nagle poczułam na ramieniu uścisk grubej rękawicy. Niewiele myśląc, obróciłam się przez prawe ramię, na którym spoczywała dłoń strażnika, chwyciłam ją i złamałam mu nadgarstek, powalając go jednocześnie kopniakiem w tył kolan. Nie sądzę, żeby to było rozważne - byłam przecież niewinna, ale postąpiłam instynktownie. Zaczęłam uciekać, zanim drugi Gard i Taxer zorientują w sytuacji. Szybko skręciłam za róg budynku, aby długodystansowy paralizator, który był częścią wyposażenia mundurowych nie miał szans mnie dosięgnąć. Po mojej lewej znajdowały się masywne drzwi do nieznanego piętrowca. Nie mając za dużego wyboru, otworzyłam je z niemałym trudem i wbiegłam do środka. Gardy nie biegają na tyle szybko, by mnie dogonić przez ciężki ekwipunek, a Taxerzy nie biegają wcale, lecz mimo to słyszałam już ich szybkie kroki na zewnątrz.
            Znalazłam się w dużym, częściowo zniszczonym magazynie. Z okien o żółtych, w większości zbitych szybach z kratami od zewnątrz, sączyło się delikatne światło, które nie wystarczało do oświetlenia całego pomieszczenia, więc panował półmrok. Przede mną znajdowały się metalowe, pokryte rdzą, spiralne schody prowadzące w górę, a także w dół.
            Zaczęłam wchodzić po 2 stopnie. 1 piętro... Już weszli do magazynu... 2 piętro... Idą za mną... 3 piętro... Doganiają mnie... 4 piętro... Gdzie to cholerne wejście na dach?... 5 piętro... Koniec budynku.
            Rozejrzałam się. Żadnej klapy na dach czy okien, a oni są już na 4 piętrze. Jest tylko kratka w ścianie, przez którą mógłby się przecisnąć chudy nastolatek. Na szczęście byłam szczupłą siedemnastolatką. Kratka kiedyś pewnie służyła do tego, żeby rozprowadzać ciepło wytwarzane przez piece, lecz teraz pokryła ją już rdza, jak prawie wszystko w tym budynku. Położyłam się przed nią i kopnęłam ją z całej siły. Dzięki podkuwanym glanom wojskowym kopnięcie było silniejsze, mimo to kratka się tylko wygięła. Kopnęłam ją jeszcze raz. Tym razem poskutkowało - odpadła... Razem z kominem. Ja to mam szczęście...
            Zdążyłam jeszcze wystawić przez nią nogi, gdy wbiegli na to piętro Gardy, a za nimi już pokazywała się głowa Taxera. Zaczęli celować we mnie paralizatorami, które upuścili po tym, jak wbiły się w ich piersi sztylety, które zawsze noszę przy pasie. Ich kaftany są odporne na wszelkiego rodzaju kule, czy stalowe noże, ale nie na tytanowe sztylety. Nigdy się nie nauczą.


            Jeszcze tylko pochwyciłam zdziwione spojrzenie Taxera pochylającego się nad ich truchłami zalanymi krwią i wyskoczyłam przez otwór.

---------------------------------------------------------------------------------------------------

Dziękuję za przeczytanie, komentarze negatywne jak i pozytywne, dotyczące ortografii, interpunkcji czy stylu zawsze są mile widziane :)
Pozdrawiam,

4 komentarze:

  1. Super. Bardzo mi się podoba ;) Do opowiadania samego w sobie przyczepić się nie mogę bo naprawdę jest genialne, ale proponuje zmienić wygląd bloga bo tak jakoś... dziwnie się czyta... Jestem estetą więc nie zdziwiłabym się, gdyby tylko mi to przeszkadzało :)
    Czekam na więcej i trzymam Cię za słowo, że się pojawi.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo. Jednak znalazłam coś.
      "Jest tylko kratka w ścianie, przez którą mógłby się przecisnąć chudy nastolatek. Na szczęście byłam chudą siedemnastolatką." - Staraj się nie robić powtórzeń.. i w sumie tylko do tego jeszcze mogę się doczepić. Nie chce Cię oczywiście urazić, nie mam tego na celu - to konstruktywna krytyka.

      Usuń
    2. Oczywiście, oczywiście :D Bardzo dziękuję <3 już to poprawiam :3
      A co byś poprawiła w wyglądzie? :) Tyle już było poprawek, że nie wiem jak się za to złapać xD
      Pozdrawiam ♥

      Usuń